czwartek, 21 lipca 2016

Hej!

Już wczoraj chciałam coś tutaj napisać, ale internet w mieszkaniu tylko mnie zdenerwował, więc sobie odpuściłam. Także nadaję do Was prosto zza biurka! Na szczęście dzień mam wolniejszy, więc mogę sobie pozowlić na takie oderwanie:)
Nie piszę często, bo po prostu nie zawsze jest o czym.
Zmieniłam pracę. W styczniu byłam u skraju wytrzymałości w tamtym miejscu. Był płacz, duuużo płaczu i rozpaczy. Później sytuacja lekko się uspokoiła, ale wiecie jak jest- kiedy ktoś zrobi Ci krzywdę to nie ma szans, żeby nagle się z nim kumplować. Trakowałam te osoby z ogromnym dystansem, wykonując swoje obowiązki. Umowa kończyła się z ostatnim dniem czerwca i nawet przez myśl nie przeszło mi, żeby pisać podanie o jej przedłużenie. Nawet nie wyobrażacie sobie ich min kiedy w końcu przyparta do muru powiedziałam, że nie. Naprawdę nie wyobrażam sobie dalszej współpracy z nimi. Nawet nie wiecie jaka ulga kiedy stamtąd wyszłam!
Zaraz po tym pojechałam na 3 dni nad morze do mojej przyjaciółki, posiedziałam trochę w domu u rodziców i trzeba było wracać.
W nowej pracy jest naprawdę okej. Wiem, że będzie różnie, bo na pewno przyjdą stresowe sytuacje, ale czuję, że będzie w porządku. Oczywiście najchętniej spałabym sobie do południa (wiadomo, że nikomu nie chce się wstawać o 6) czy siedziała i leniła się:) Strasznie ciężko pogodzić mi się z myślą, że już nigdy nie będę miała wakacji tak prawdziwych jak uczeń czy student! No ale nic, życie!
Ogólnie jestem na takim dziwnym etapie w życiu, bo bardzo chciałabym, żeby pewne rzeczy się określiły. Wiecie- najchętniej to ja wróciłabym do siebie do miasteczka, żyła tamtejszym życiem, tam pracowała. Ale pracę mam tutaj i rezygnacja z niej, kiedy wiem, że tam nie mam tak dużych szans byłaby głupotą. Z drugiej strony tutaj mam tylko pracę i garstkę znajomych. I to moje życie wygląda mniej więcej tak: praca, czasami siłownia, jakaś impreza, mieszkanie. Nie jestem emocjonalnie związana z tym miejscem, ale jest pare rzeczy, które bardzo mi się podoba. Najlepiej byłoby, żebym mieszkała w swoim miasteczku, a w nim były te rzeczy, które podobają mi się tutaj:P Wiem, że to tak głupi problem, ale ja go mam!:) Wracając do punktu wyjścia! Chciałabym, żeby wydarzyło się coś, a raczej ktoś, kto może nie zmusi, ale w pewnym stopniu wpłynie na bieg tego wszystkiego. Np. pojawia się facet i wtedy ja podejmuję decyjzję co dalej, bo bardzo chcę być z nim. Na razie jestem na takim etapie, że co chwilę coś przychodzi mi do głowy, ale jednak staram się myśleć w miare rozsądnie. Z drugiej strony jak sobie pomyślę, że rezygnuję z czegoś dla tego ktosia, dokonuję pewnych zmian, a tu nam się nie udaje to jestem przerażona. Jezu co ja mam w tej głowie, naprawdę:P
W przyszłym tygodniu będę adoptować królika. Mam w pracy koleżankę, która jest wolontariuszem w króliczym zakątku. Zaczęło się od jej opowiadań, przeglądania profilu na facebooku, a skończyło na tym, że wczoraj jak zobaczyłam Alvina to od razu chciałam go mieć! W sobotę jestem umówiona z kobietą, która ma mi wszystko wyjaśnić itp. Bardzo chciałam mieć psa, ale tutaj mieszkam w bloku i chociaż mam współlokatorów, którzy bardzo chętnie mieszkaliby również z moim czteronożnym przyjacielem, problem mógłby pojawić się podczas zmiany mieszkania. Przecież nie wszyscy właściciele (z resztą to rozumiem) życzą sobie, żeby w ich mieszkaniu mieszkał pies, któremu różne rzeczy mogą przyjść do głowy. Poza tym nie chciałabym, żeby siedział samotnie przez ponad 8 godzin. Ale kiedyś na pewno!
Od jutra sama będę królikiem, ale doświadczalnym. Jutro zaczynam testowanie pewnego produktu. Będzie to trwało 9 dni i ma na celu oczyścić organizm z toksyn. Jestem uprzedzona do takich rzeczy, ale nie bardzo potrafię odmawiać kiedy ktoś prosi. I chodzi o oczyszczenie organizmu z toksyn, a nie pozbycia się kilogramów, więc zachowajcie spokój, to nie żaden dziwny specyfik (nie wierzę w takie rzeczy.) W przyszłą niedzielę dam znać o moich odczuciach:)
Skończył mi się karnet na siłownię i trochę mi też ostatnio do niej nie po drodze. Ale codziennie chodzę do pracy i wracam do mieszkania. W jedną stronę około 25 minut. No i kiedy tylko dorwę psa siostry, spacerujemy około 2 godzin. A to duże psisko i z zapędem, więc tempo mamy niezłe:) Do tej pory byłam przekonana, że w pokoju nie znajdzie się miejsce, żeby poćwiczyć, ale widzę, że naprawdę jak chce się znaleźć wymówkę, to ona sama się pojawi. Miejsce jest! Więc mogę odpalać mojego kata- Mel B:)

Miałam chyba jeszcze coś napisać, ale wypadło mi z głowy.
Chociaż nie komentowałam, to czytałam co u Was. Widzę, że wiele z Was też już dawno nie pisało:)
Buziaki!:*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz